Rulewski: PO ma grzechy pierworodne, a dziś potrzebuje restartu by wygrać z PiS

Rulewski: PO ma grzechy pierworodne, a dziś potrzebuje restartu by wygrać z PiS

Dodano: 
Jan Rulewski
Jan Rulewski Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
Tusk, polityk, którego cenię i uważam za mądrego człowieka, w pewnym momencie uznał, że partia to on. W narrację tę weszły media, które mówiły, że Platforma to Tusk, więc mając takie grzechy pierworodne, a do tego nie posiadając żadnego fundamentu ideowego, partia w pewnym momencie musiała zacząć tracić – mówi portalowi DoRzeczy.pl Jan Rulewski, działacz opozycji w okresie PRL, wieloletni senator Platformy Obywatelskiej.

Dwadzieścia lat temu powstała Platforma Obywatelska. Pan nigdy nie był jej członkiem, ale przez lata reprezentował ją w Senacie. Jak ocenia Pan dwie dekady tej formacji?

Jan Rulewski: Platforma Obywatelska była pewnym precedensem na polskiej scenie politycznej. Powstała jako coś nowego, coś co miało być zupełną alternatywą dla istniejących wcześniej ugrupowań, być czymś zupełnie nowym. Wydawało się, że scena polityczna jest zabetonowana, a tu zdarzył się cud – PO zaistniała, wygrała wybory, dwie kadencje rządziła. To był niewątpliwy sukces. Natomiast partia ta była mocno obciążona.

To znaczy?

Przede wszystkim grzechami pierworodnymi. Pierwszym była nielojalność Donalda Tuska wobec środowiska Unii Wolności, z którego Tusk się wywodził. Drugim było to, że Tusk, polityk, którego cenię i uważam za mądrego człowieka, w pewnym momencie uznał, że partia to on. W narrację tę weszły media, które mówiły, że Platforma to Tusk. Był trochę jak Wałęsa, który w pewnym momencie uznał, że Solidarność to on. Mając takie grzechy pierworodne, a do tego nie posiadając żadnego fundamentu ideowego partia w pewnym momencie musiała zacząć tracić. Po klęsce zaczęła szukać nowych wyzwań, nowej formuły. Po prawej stronie była ściana, mur PiS i Konfederacji, więc zwróciła się w stronę lewą. Jednak wciąż Platforma Obywatelska jest w Polsce wartością. Zdecydowanie lepiej jest, gdy mamy PiS i silną PO w opozycji, niż gdyby miał być PiS a naprzeciwko niemu polityczny plankton.

Jednak w maju ub. roku, przed wyborami prezydenckimi wydawało się, że to PO stanie się planktonem. Małgorzata Kidawa-Błońska miała bardzo niskie poparcie i dopiero zmiana kandydata na Rafała Trzaskowskiego pozwoliła odrobić straty oraz utrzymać pozycję głównej siły opozycyjnej. Jednocześnie widać mocny skręt w lewo. Czy widzi Pan szansę na to, że PO może znów wygrywać wybory, czy raczej będziemy obserwować dalszą korozję tego środowiska?

Tu warto się cofnąć do początków III RP. Wtedy ścierało się kilka koncepcji. Jedna mówiła, że siłą przewodnią powinna być Solidarność, jej etos, i to Solidarność powinna przeprowadzić kraj przez transformację. Druga mówiła, że w demokracji Solidarność jako związek, do tego pewna legenda nie powinna zajmować się bieżącą polityką, że rola ta powinna przypaść wyspecjalizowanym, profesjonalnym, mającym swoje programy i struktury partiom politycznym. I w tym kontekście byłem zwolennikiem podzielenia Polski na dwa obozy polityczne – z jednej strony byłaby taka miękka chrześcijańska-demokracja, chadecja – ugrupowanie umiarkowanie konserwatywne, bliskie chrześcijańskim wartościom, które wciąż – nawet gdy następuje odejście od Kościoła i wiary – są dla Polaków ważne. Z drugiej strony byłaby socjaldemokracja, a więc umiarkowana, laicka lewica. To się nie stało. Umiarkowana chadecja nie powstała. Jej hasła przejął PiS, ale pełni rolę chadecji twardej, radykalnej, w swoim przekazie bardzo sztywnej. Nie ma politycznych przeciwników, ale wrogów. I paradoksalnie to daje pole dla Platformy Obywatelskiej. Bo ostatnie wybory prezydenckie, ledwie wygrane, pokazują, że PiS ledwo dyszy.

Ledwie dyszy, ale wygrywa.

Wygrywa, bo ma kilka atutów. Wygrywa tym, że umiał przedstawić pewną wizję, postawienia na konkretnego Polaka, pomocy emerytom, rodzinom. W dodatku za tymi słowami idą zdecydowane czyny. PO nie umiała przedstawić własnej narracji. Kiedyś, to potrafiła – mówiła o wyzwoleniu przedsiębiorczości Polaków, itd. Dziś mogłaby mówić na przykład o wyzwaniach Polski. A jest nim na razie przynajmniej, mocna obecność w Unii Europejskiej. PiS mówi o zwiększeniu władzy nad samorządem, a PO może mówić – dobrze, państwo jest potrzebne, musi ingerować, byle nie do przesady – dlatego warto wspierać samorządność. I właśnie taką narracją, proeuropejską, prosamorządową, proprzedsiębiorczą, koncepcją budowy silnego społeczeństwa obywatelskiego, PO miałaby szansę jeszcze zaistnieć i pokonać PiS. Aby tak się stało, potrzeba jednak restartu.

Czytaj też:
Zjednoczenie całej opozycji? Hołownia: Nie wierzę w takie utopijne projekty

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także